Otworzyli drzwi i zastali tam ciszę, ale niezupełną. Usłyszeli cichy płacz dziecka. Krzysiek wpadł do salonu i zobaczył jak Tosiek siedzi przy Dorocie i próbuję ją obudzić. Monika odsunęła chłopca od matki i wzięła na rozmowę. W tym czasie Krzysiek zadzwonił na pogotowie i ułożył małżonkę w pozycji bezpiecznej. Czas strasznie się mu dłużył. Jego przyjaciółka w tym czasie rozmawiała z siedmiolatkiem.
-Tosiek, powiesz mi, co się stało?- zapytała delikatnie.
-Ciocia, bo mama powiedziała, że lepiej będzie jak jej nie będzie, że będziemy szczęśliwsi bez niej, potem wzięła jakieś tabletki i poszła spać- mówił Tosiek nie bardzo świadomy tego, co się stało.
-A dawno to było?
-Nie wiem ciociu, ale może z 20 minut za nim wy przyjechaliście.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś?- zapytała blondynka
-Dzwoniłem ciociu- odpowiedział oburzony- Nawet do ciebie.
Monika przymrużyła oczy, po czym wyjęła telefon. Okazało się, że rzeczywiście miała nieodebrane połączenia od chłopca. Zauważyła również, że miała go wyciszonego.
-Nie słyszałam telefonu Tosiek.
-Ciocia, a mama się obudzi?
Monika wzięła głęboki oddech. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć. Był mały i na pewno nie rozumiał co przed chwilą się stało. Od odpowiedzi uratował ją dzwonek do drzwi. Jako że Krzysiek był cały czas przy Dorocie i ją reanimował, to ona poszła otworzyć i zaprowadzić ratowników do salonu, którzy przejęli ją od Krzyśka.
-Ile pan ją już reanimuje?- zapytał jeden z ratowników?
-Dwadzieścia minut- odpowiedział.
Lekarz sprawdził puls i stwierdził, że to nie ma sensu, poza tym ciało Doroty było już zimne.
-Zgon 14.37- powiedział.
Krzysiek po tych słowach wpadł w szał. Zaczął krzyczeć na ratowników. Monika próbowała go uspokoić, ale to na nic. Po chwili w salonie zjawił się Tosiek, który przyszedł zobaczyć, co się dzieje. Zobaczył jak ratownicy wkładają ciało jego mamy do czarnego worka. Nie wiedział zupełnie co się dzieje. Jego tata przez łzy krzyczał na lekarzy. Monika podeszła do chłopca i go przytuliła. Potem uklękła przed nim i postanowiła mu powiedzieć co się stało, bo widziała, że jej przyjaciel nie da rady.
-Tosiek, muszę ci coś powiedzieć.
Siedmiolatek nie dał jej skończyć.
-Dlaczego mamę chowają do worka, a tata tak krzyczy?
-Właśnie to chcę ci wytłumaczyć. Twoja mama, ona umarła.
Tosiek w osłupieniu patrzył się to na Monikę, to na ojca, to na czarny worek. Po chwili podbiegł do worka i zaczął krzyczeć, żeby mama się obudziła. Płakał bardzo. Monika go odciągnęła od ciała Doroty z trudem. Do Krzyśka dotarło co się stało i się odrobinę uspokoił. Po pół godzinie ciało Doroty zostało zabrane. Mężczyzna nie wiedział co ze sobą zrobić. Monika postanowiła spakować rzeczy kolegi i jego syna, po czym pojechali do jej mieszkania. Tam zrobiła im coś do jedzenia. Krzysiek był już spokojny, ale wciąż myślał o tym co się stało. Tosiek z kolei zajął się zabawą z Frankiem, ale i tak był mało energiczny niż zazwyczaj. Gdy tak siedzieli w zupełnej ciszy, Krzysiek w końcu postanowił, że pojedzie do narzeczonej. Monika została z chłopcami, a Krzyśka zawiózł Artur.
Zapała wszedł do szpitala i udał się na salę, gdzie leżała Julia. Była u niej jej siostra. Mężczyzna poprosił, żeby zostali sami na chwilę. Gdy Ania opuściła salę, Krzysiek usiadł na brzegu i załamanym głosem powiedział.
-Dorota popełniła samobójstwo.
Julia nie mogła w to uwierzyć. Owszem, Dorota zrobiła świństwo, ale po tym jak usłyszała, że nie żyje, zrobiło jej się żal Krzyśka. Czarnowłosa przytuliła swojego partnera i go próbowała pocieszyć.
-Krzysiek, wstawaj. Musimy iść do pracy- mężczyzna usłyszał czyjś głos, a po chwili poczuł szarpanie. Zamkął oczy, a gdy je otworzył, zobaczył, że znajduje się w swojej sypialni.
-Julia?- zapytał nie co zaskoczony.
-Nie, śnieżynka świętego Mikołaja- odpowiedziała z żartem.
Krzysztof przetarł oczy i spojrzał się na narzeczoną, po czym ją przytulił i wyszeptał "Kocham cię". Potem udali się do kuchni, gdzie czekało na nich śniadanie, przygotowane przez Dorotę i ich syna. Oboje mile zaskoczeni zasiedli do stołu. Na stole leżała również kartka "Nie martwcie się o Tośka, jest ze mną. Chciałam z nim spędzić tylko miło czas. Nie będę już taka głupia, żeby go porywać. Dorota". Krzysiek odłożył list i razem z Julią zaczęli jeść. Gdy skończyli, uszykowali się do pracy. Krzysiek najpierw zawiózł Julię do kancelarii, a potem pojechał na komendę. Tam czekało go nieoczekiwane spotkanie. Prawie jak w jego śnie, tyle że tym razem to był mężczyzna, porządnie ubrany i rozmawiał z dyżurnym. Jacek, jak tylko zauważył kolegę, zawołał go do siebie. Posterunkowy podszedł do nich.
-Krzysiek, to jest pan Daniel Zapała. Chciał z tobą porozmawiać- Krzysztof przyjrzał się mężczyźnie uważnie. Zastanawiał się, kto to jest. To samo nazwisko, ale czy to tylko przypadek?
-Zapała?- zapytał ze zdumieniem.
-Tak, ma pan dla mnie chwile czasu? Chciałbym porozmawiać- Krzysiek lekko zmieszany zgodził się na rozmowę. Zaprosił go na stołówkę. Do odprawy miał jaką godzinę, więc mógł poświęcić temu mężczyźnie kilka minut uwagi. Zamówili kawę, po czym usiedli przy stoliku, który stał przy oknie.
-Więc o czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytał Krzysiek.
-Możemy przejść na ty?- zaproponował.
-Na razie wolałbym nie.
-Ok, a więc, pan jest synem Witolda Zapały?
-Tak- odpowiedział niepewnie.
-No dobra, przejdę do rzeczy. Jestesmy przyrodnimi braćmi- Krzyśka na te słowa zamurowało.
-Jak to braćmi?
No dobra, skończyłam nareszcie kolejny rozdział. Przepraszam fanów tego bloga, ale ciężko jest prowadzić pięć blogów, a do tego szkoła.
1) Nastraszyłam was poprzednimi wydarzeniami?
2) Jakim cudem Daniel i Krzysiek to przyrodnie rodzeństwo?