sobota, 24 października 2015

19.

Otworzyli drzwi i zastali tam ciszę, ale niezupełną. Usłyszeli cichy płacz dziecka. Krzysiek wpadł do salonu i zobaczył jak Tosiek siedzi przy Dorocie i próbuję ją obudzić. Monika odsunęła chłopca od matki i wzięła na rozmowę. W tym czasie Krzysiek zadzwonił na pogotowie i ułożył małżonkę w pozycji bezpiecznej. Czas strasznie się mu dłużył. Jego przyjaciółka w tym czasie rozmawiała z siedmiolatkiem.
-Tosiek, powiesz mi, co się stało?- zapytała delikatnie.
-Ciocia, bo mama powiedziała, że lepiej będzie jak jej nie będzie, że będziemy szczęśliwsi bez niej, potem wzięła jakieś tabletki i poszła spać- mówił Tosiek nie bardzo świadomy tego, co się stało.
-A dawno to było?
-Nie wiem ciociu, ale może z 20 minut za nim wy przyjechaliście.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś?- zapytała blondynka
-Dzwoniłem ciociu- odpowiedział oburzony- Nawet do ciebie.
Monika przymrużyła oczy, po czym wyjęła telefon. Okazało się, że rzeczywiście miała nieodebrane połączenia od chłopca. Zauważyła również, że miała go wyciszonego.
-Nie słyszałam telefonu Tosiek.
-Ciocia, a mama się obudzi?
Monika wzięła głęboki oddech. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć. Był mały i na pewno nie rozumiał co przed chwilą się stało. Od odpowiedzi uratował ją dzwonek do drzwi. Jako że Krzysiek był cały czas przy Dorocie i ją reanimował, to ona poszła otworzyć i zaprowadzić ratowników do salonu, którzy przejęli ją od Krzyśka.
-Ile pan ją już reanimuje?- zapytał jeden z ratowników?
-Dwadzieścia minut- odpowiedział.
Lekarz sprawdził puls i stwierdził, że to nie ma sensu, poza tym ciało Doroty było już zimne.
-Zgon 14.37- powiedział.
Krzysiek po tych słowach wpadł w szał. Zaczął krzyczeć na ratowników. Monika próbowała go uspokoić, ale to na nic. Po chwili w salonie zjawił się Tosiek, który przyszedł zobaczyć, co się dzieje. Zobaczył jak ratownicy wkładają ciało jego mamy do czarnego worka. Nie wiedział zupełnie co się dzieje. Jego tata przez łzy krzyczał na lekarzy. Monika podeszła do chłopca i go przytuliła. Potem uklękła przed nim i postanowiła mu powiedzieć co się stało, bo widziała, że jej przyjaciel nie da rady.
-Tosiek, muszę ci coś powiedzieć.
Siedmiolatek nie dał jej skończyć.
-Dlaczego mamę chowają do worka, a tata tak krzyczy?
-Właśnie to chcę ci wytłumaczyć. Twoja mama, ona umarła.
Tosiek w osłupieniu patrzył się to na Monikę, to na ojca, to na czarny worek. Po chwili podbiegł do worka i zaczął krzyczeć, żeby mama się obudziła. Płakał bardzo. Monika go odciągnęła od ciała Doroty z trudem. Do Krzyśka dotarło co się stało i się odrobinę uspokoił. Po pół godzinie ciało Doroty zostało zabrane. Mężczyzna nie wiedział co ze sobą zrobić. Monika postanowiła spakować rzeczy kolegi i jego syna, po czym pojechali do jej mieszkania. Tam zrobiła im coś do jedzenia. Krzysiek był już spokojny, ale wciąż myślał o tym co się stało. Tosiek z kolei zajął się zabawą z Frankiem, ale i tak był mało energiczny niż zazwyczaj. Gdy tak siedzieli w zupełnej ciszy, Krzysiek w końcu postanowił, że pojedzie do narzeczonej. Monika została z chłopcami, a Krzyśka zawiózł Artur.
Zapała wszedł do szpitala i udał się na salę, gdzie leżała Julia. Była u niej jej siostra. Mężczyzna poprosił, żeby zostali sami na chwilę. Gdy Ania opuściła salę, Krzysiek usiadł na brzegu i załamanym głosem powiedział.
-Dorota popełniła samobójstwo.
Julia nie mogła w to uwierzyć. Owszem, Dorota zrobiła świństwo, ale po tym jak usłyszała, że nie żyje, zrobiło jej się żal Krzyśka. Czarnowłosa przytuliła swojego partnera i go próbowała pocieszyć.
-Krzysiek, wstawaj. Musimy iść do pracy- mężczyzna usłyszał czyjś głos, a po chwili poczuł szarpanie. Zamkął oczy, a gdy je otworzył, zobaczył, że znajduje się w swojej sypialni.
-Julia?- zapytał nie co zaskoczony.
-Nie, śnieżynka świętego Mikołaja- odpowiedziała z żartem.
Krzysztof przetarł oczy i spojrzał się na narzeczoną, po czym ją przytulił i wyszeptał "Kocham cię". Potem udali się do kuchni, gdzie czekało na nich śniadanie, przygotowane przez Dorotę i ich syna. Oboje mile zaskoczeni zasiedli do stołu. Na stole leżała również kartka "Nie martwcie się o Tośka, jest ze mną. Chciałam z nim spędzić tylko miło czas. Nie będę już taka głupia, żeby go porywać. Dorota". Krzysiek odłożył list i razem z Julią zaczęli jeść. Gdy skończyli, uszykowali się do pracy. Krzysiek najpierw zawiózł Julię do kancelarii, a potem pojechał na komendę. Tam czekało go nieoczekiwane spotkanie. Prawie jak w jego śnie, tyle że tym razem to był mężczyzna, porządnie ubrany i rozmawiał z dyżurnym. Jacek, jak tylko zauważył kolegę, zawołał go do siebie. Posterunkowy podszedł do nich.
-Krzysiek, to jest pan Daniel Zapała. Chciał z tobą porozmawiać- Krzysztof przyjrzał się mężczyźnie uważnie. Zastanawiał się, kto to jest. To samo nazwisko, ale czy to tylko przypadek?
-Zapała?- zapytał ze zdumieniem.
-Tak, ma pan dla mnie chwile czasu? Chciałbym porozmawiać- Krzysiek lekko zmieszany zgodził się na rozmowę. Zaprosił go na stołówkę. Do odprawy miał jaką godzinę, więc mógł poświęcić temu mężczyźnie kilka minut uwagi. Zamówili kawę, po czym usiedli przy stoliku, który stał przy oknie.
-Więc o czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytał Krzysiek.
-Możemy przejść na ty?- zaproponował.
-Na razie wolałbym nie.
-Ok, a więc, pan jest synem Witolda Zapały?
-Tak- odpowiedział niepewnie.
-No dobra, przejdę do rzeczy. Jestesmy przyrodnimi braćmi- Krzyśka na te słowa zamurowało.
-Jak to braćmi?

No dobra, skończyłam nareszcie kolejny rozdział. Przepraszam fanów tego bloga, ale ciężko jest prowadzić pięć blogów, a do tego szkoła.
1) Nastraszyłam was poprzednimi wydarzeniami?
2) Jakim cudem Daniel i Krzysiek to przyrodnie rodzeństwo?

piątek, 2 października 2015

18. Życie się wali jak domek z kart

-Krzysiek, zrobili mi badania i wyszło, że ja mam guza- Julia się rozpłakała. Krzysiek na tą wiadomość kompletnie się załamał. Ile jeszcze przykrych wiadomości czeka na niego, tego dnia? Miał nadzieję, że to ostatnia. Najpierw pojawia się jego matka, potem dowiaduje się o jej chorobie, a na teraz dowiaduje się, że jego narzeczona ma nowotwór.
-Ale guza czego?- zapytał, będąc cały czas w szoku.
-Guza mózgu. To jest glejak wielopostaciowy, czy coś takiego. Lekarze powiedzieli, że ludzie od diagnozy żyją jakiś rok- Julia się kompletnie rozkleiła.
Krzysiek ją przytulił.
Kownacka cały czas obserwowała ich z za szyby. Widziała, że jest coś nie tak. Zaczęła się martwić o swoją przyjaciółkę. Weszła do sali.
-Wszystko w porządku?- zapytała się pary, chociaż spodziewała się odpowiedzi.
-Nie, nic nie jest w porządku- powiedział Krzysiek i wyszedł z sali, by panie nie widziały, jak się rozkleja.
-Julia, co się stało?- zapytała koleżankę, która miała łzy w oczach.
-Monika, ja mam nowotwór. Glejak wielopostaciowy. To jest nowotwór złośliwy, ludzie umierają rok po diagnozie.
Monika odgarnęła grzywkę do tyłu.
-Ale przecież to nie jest wyrok. Jest chemioterapia, radioterapia- przyjaciółka chorej próbowała ratować całą tą sytuację- Nie możesz się poddać. Musisz walczyć dla Krzyśka i tego maleństwa, które ma się za jakiś czas pojawić na świecie. Julia, nie możesz się poddać.
-Monika, możesz zadzwonić do mojej siostry i poprosić, żeby przyjechała tutaj? Tylko nie mów o co chodzi- Julia podała telefon.
-No pewnie Julia.
Monika wyszła na korytarz, żeby zadzwonić do Ani. Po chwili wróciła i oddała telefon i oddała go przyjaciółce.
-Mogę mieć jeszcze jedną prośbę? Idź poszukaj Krzyśka.
Monika nie zaprzeczała. Dla Julii była w stanie zrobić wszystko. Poszła szukać przyjaciela. Na terenie szpitala nie mogła go znaleźć, dlatego postanowiła wyjść przed budynek. Ujrzała skulonego mężczyznę, który siedział i opierał się o radiowóz. Podeszła do niego.
-Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży- Monika próbowała pocieszyć przyjaciela.
-Co ma się ułożyć? Przecież ona może umrzeć.
Monika usiadła przy koledze i objęła go ramieniem.
-Krzysiek, przecież z nowotworem można żyć kilka lat, a z resztą można go przezwyciężyć. Uwierz mi, wiem co mówię- sierżant próbowała uświadomić posterunkowemu, że to nie jest koniec świata.
-Niby skąd?- Zapałę zaciekawiła ostatnia część wypowiedzi przyjaciółki.
-Z doświadczenia- policjantka nigdy wcześniej nie opowiadała co przeżyła kilka lat temu. Z resztą nie był to powód do dumy. Wolała o tym zapomnieć, niż myśleć o tym, czy choroba nie wróci.
-To było sześć lat temu. Byłam wtedy na zwolnieniu z powodu zaawansowanej ciąży, chyba siódmy miesiąc, bo nie pamiętam już dobrze. Byłam na zwykłych badaniach. W pobranej krwi wykryto komórki rakowe. Zrobili mi wszystkie badania pod kątem nowotworów i padła diagnoza. Rak piersi. Przez chemię Zosia urodziła się martwa. Potem przeżuty, z którymi też dosyć długo walczyłam, ale zwyciężyłam to i w ogóle po mnie tego nie widać. Czy podejrzewałbyś, że kiedykolwiek miałam nowotwór?
Krzyśka kompletnie zatkało. Monika i rak? Nigdy by się tego nie spodziewał.
-Nie wiedziałem- Krzysiek spojrzał nareszcie na Monikę.
-No widzisz. A teraz wytrzyj te łzy, chodź do Julii i pokaż jej, że zależy ci na niej, bo tego teraz najbardziej potrzebuje.
Przyjaciele wstali, ale za nim poszli do szpitala, Krzysiek oparł się o samochód i kolejny raz tego dnia z jego oczu popłynął strumień łez. Monika zatrzymała się.
-Młody, co jest grane?
-Ja się tak o nią boję- powiedział.
Monika nic nie mówiła, tylko go przytuliła.
Gdy posterunkowy się uspokoił, razem z sierżant poszli do Julii. Była u niej już Ania, która zawiadomiona przez Monikę, rzuciła wszystko i przjechała do szpitala. Siostry właśnie ze sobą rozmawiały. Widać było, że Ania jest przejęta tym wszystkim, jak każdy. Policjanci weszli do sali. Julia starała się nie okazywać swoich uczuć, nie płakała już tak jak wcześniej. Pewnie dzięki obecności Ani. Krzysiek usiadł na łóżku, obok narzeczonej, złapał ją za rękę i powiedział
-Przejdziemy przez to razem.
-Mam taką nadzieję- odpowiedziała, uśmiechając się sztucznie. Nie umiała się uśmiechnąć szczerze. Wiadomość sprzed kilku godzin przybiła ją totalnie.
Zapanowała cisza. Dało się usłyszeć dźwięk muchy. Ciszę przerwał dzwoniący telefon Krzyśka. To była Nikola. Mężczyzna kompletnie zapomniał o synu, który był u jego siostry. Wyszedł na korytarz, żeby odebrać.
-Krzysiek, możesz mi wytłumaczyć dwie rzeczy?- w głosie Nikoli było słychać wkurzenie- Gdzie ty do jasnej cholery jesteś? Ja byłam umówiona z pacjentem i przez ciebie musiałam przełożyć spotkanie. To po pierwsze. Po drugie, możesz mi wyjaśnić co to za sprawa z naszą matką?- Nikola nie mówiła, tylko krzyczała, że Krzysiek musiał odsunąć słuchawkę od ucha.
-Przepraszam nawaliłem, ale to nie mogłaś zostawić ich z Kubą?
-Kuba musiał jechać do swojej mamy, a Michał poszedł na urodziny do kolegi. Dobra, mniejsza o to spotkanie z pacjentem. Lepiej mi powiedz co to za historia z naszą matką. Pojechałam do ciebie do domu, że może Julia jest w domu, a drzwi otwiera mi jakaś obca baba, której nie znam, a potem podaje się za naszą matkę, do tego Dorota to wszystko potwierdza. Co jest grane?- Nikola była mocno oburzona.
-A gdzie ty teraz jesteś?
-Jadę na komendę, żeby z tobą pogadać w cztery oczy.
-Ale ja jestem w szpitalu z Julią.
-Dlaczego?- Nikola trochę ochłonęła.
-Nikola, to nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź do szpitala na Traugutta.
-Ok- Nikola się rozłączyła. Krzysiek schował telefon do kieszeni i wrócił do przyjaciółki, narzeczonej i jej siostry. Po pół godzinie zjawiła się Nikola.
-Krzysiek, co się dzieje?- zapytała wpadając na niego zdyszana.
-Spokojnie, gdzie jest Tosiek?- zapytał Krzysiek.
-Z Dorotą, no przecież nie wzięłabym go do szpitala- odpowiedziała.
-Słucham? Z Dorotą?- Krzysiek się wkurzył- Jak się coś mu stanie to będzie to tylko twoja wina. Nie wybaczę ci tego!
-Krzysiek, spokojnie. Chyba nie wierzysz, że Dorota będzie w stanie zrobić znowu coś takiego?
-Nie znasz jej. Daj mi klucze od auta- powiedział, starając się być opanowanym. Nikola z początku nie chciała tego zrobić, ale widząc zdenerwowanie Krzyśka zgodziła się, ale pod warunkiem, że ktoś z nim pojedzie. Poprosił o to Monikę, która się zgodziła.
Szybko udali się do samochodu Moniki. Monice jeszcze kilka razy zgasł samochód, przez co Krzysiek się denerwował. Do tego jeszcze korki na mieście.
W końcu po przebiciu się przez centrum, znaleźli się pod blokiem. Nim Monika dobrze stanęła, mężczyzna wysiadł z auta i pobiegł do mieszkania. Kobieta zaparkowała, zamknęła auto i dołączyła do przyjaciela. Krzysztof otworzył mieszkanie i zastali tam...

Hej, hej, hej. Naszła mnie wena i powstał kolejny rozdział. Jak myślicie, co zastali Monika i Krzysiek w mieszkaniu?