niedziela, 9 sierpnia 2015

14. "Przykro mi, ale pana syn nie żyje"

Był chłodny dzień. Krzysiek jak zwykle rano wstał i szykował się do pracy. Julia jeszcze spała. Nie chciał jej budzić, dlatego cicho wyszedł z mieszkania i udał się na komendę. W biurze czekała na niego już Monika. Była w wyjątkowo dobrym humorze. Uśmiechała się, nuciła coś pod nosem.
-Hej Monika. Co ty taka szczęśliwa? Przecież wczoraj nasza koleżanka popełniła samobójstwo. Nie rozumiem twojego humoru- Krzysiek cały czas był przygnębiony wczorajszymi wydarzeniami.
-Wiesz co? Wczoraj odebrałam telefon z fundacji i powiedzieli, że mają połowę kwoty, która jest potrzebna na operację Franka.
-To teraz rozumiem twoje szczęście- uśmiechnął się Krzysiek, jednak dyżurny wszystko popsuł.
-00 dla 06.
-Szóstka, zgłaszam się- odpowiedziała Monika.
-Jedźcie na Kościuszki, w okolice bloku numer 4- gdy oboje to usłyszeli, nie mogli uwierzyć. Krzysiek szybko chwycił za swoją radiostację.
-Co się tam stało?- Krzysiek się zagotował.
-Doszło tam do postrzelenia dziecka i kobiety- powiadomił ich Jacek- Oboje żyją, ale są w ciężkim stanie i nie wiadomo czy przeżyją, ale trzeba przepytać świadków.
-Dobra, przyjęłam. Jedziemy tam- powiedziała Monika.
-A w jakim szpitalu są?- zapytał Krzysiek.
-Krzysiek, ja wiem, że ty tam mieszkasz, ale to nie musi oznaczać, że to akurat Tosiek i Julia- dyżurny próbował go uspokoić.
-Jak dla mnie to nie przypadek. W jakim szpitalu są?- zapytał co raz bardziej zdenerwowany.
-Na Wiśniowej- powiedział zrezygnowany Jacek- Jak chcecie, to możecie tam podjechać potem. Bez odbioru.
Monika i Krzysiek po chwili chwycili za swoje kamizelki oraz radiostacje i udali się na miejsce. Krzysiek całą drogę dzwonił na przemian do Julii i Tośka. Żadne z nich nie odbierało. Monika próbowała go uspokoić i wymyślić jakieś wytłumaczenie, ale Krzysiek za żadne skarby nie chciał jej słuchać. W końcu dotarli na miejsce. Wszędzie było pełno ludzi. Do Krzyśka podeszła jedna z jego sąsiadek.
-Panie Krzysztofie, ja widziałam, kto został postrzelony. To pana dziewczyna i syn- powiedziała. Krzysiek, jak to usłyszał, załamał się. Nie mógł w to uwierzyć. Jego narzeczona i syn walczą teraz o życie. Bał się bardzo. Monika widziała, że nie będzie z niego żadnego pożytku. Postanowiła, że poprosi dyżurnego o to, by jakiś patrol przyjechał i ich zastąpił. Po kilku minutach przyjechał drugi zespół i to on prowadził przesłuchanie świadków, a Monika i Krzysiek pojechali do szpitala na Wiśniową. Krzysiek próbował ją pospieszać, ale Monika musiała zachować zimną krew. Nie mogła bez powodu wjechać na czerwonym na skrzyżowaniu. 
Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Krzysiek jak poparzony wysiadł z auta i pobiegł szybko do środka. Podbiegł do rejestracji i wypytał o wszystko, a następnie podbiegł pod salę operacyjną, gdzie operowali Julię. W sali obok z kolei trwała operacja Tośka. 
Monika nareszcie do niego dołączyła. Krzysiek siedział na krzesełku i miał spuszczoną głowę.
-Krzysiek, wszystko się ułoży- powiedziała Monika, obejmując kolegę po przyjacielsku.
-Co się ułoży? Oboje są operowani i nawet nie wiadomo, czy przeżyją- policjant bardzo to przeżywał. W końcu dwa, a nawet trzy jego najdroższe skarby mogą stracić życie. Po godzinie wyszedł lekarz z sali, gdzie operowana była Julia.
-Co z moją narzeczoną?- zapytał, gdy tylko go ujrzał.
-Udało nam się uratować i ją, i dziecko- poinformował go lekarz.
-A wiadomo, co z Tośkiem?
-Przykro mi, ale nie wiem. Trzeba czekać, aż skończy się jego operacja, ale chłopiec ma słabszy organizm i jest z nim gorzej- powiedział lekarz. 
-A mogę iść teraz do narzeczonej?
-Oczywiście.
-A czy jak skończy się operacja, to mnie ktoś powiadomi?
-Tak proszę pana.
Monika i Krzysiek poszli do sali, gdzie leżała Julia. Spała. Krzysiek przysunął sobie krzesełko i usiadł. Złapał ją za rękę i czuł ulgę, że jego ukochana przeżyła. Jednak cały czas martwił się o swojego ukochanego syna. Monika próbowała go jakoś pocieszyć, ale nie umiała. Po godzinie przyszedł do sali lekarz, który operował Tośka.
-Pan jest ojcem Tośka?
-Tak, to ja. Co z moim synem?
-Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby uratować pańskiego syna, ale jego organizm był na tyle słaby, że nie wytrzymał. Przykro mi, ale pana syn nie żyje- powiadomił go lekarz i wyszedł, żeby Krzysiek oswoił się z tą myślą. Monika widziała w jakim stanie jest Krzysiek. Chciała go jakoś wesprzeć, ale on ją wyprosił z sali. Tak długo siedział i płakał aż w końcu zasnął. Po chwili poczuł, że ktoś go dotyka, ale nie miał siły otworzyć oczu.
-Krzysiek- powiedział ktoś cicho. Krzyśkowi nie chciało się otwierać oczu.
-Krzysiek- powtórzył ktoś głośniej- Ty masz gorączkę?- Krzysiek w końcu otworzył oczy i zobaczył, że leży obok Julii, a ona trzymała dłoń na jego rozgrzanym czole.
-Julia?- po chwili zaczęło mu świtać w głowie, co tak na prawdę się stało, że to był tylko koszmar, że nie było żadnego postrzelenia.
-A kto? Ty jesteś cały rozpalony- powiedziała Julia i podniosła się po termometr. Przyniosła mu termometr i zmierzyła temperaturę. Gdy zobaczyła na termometrze 39 stopni, poszła do kuchni po tabletkę i szklankę wody. Przyniosła mu i podała. Krzysiek połknął tabletkę i podał szklankę narzeczonej.
-Dzięki, miałem okropny sen. Śniło mi się, że ktoś do was strzelał i Tosiek nie przeżył- mówił roztrzęsiony.
-Spokojnie. Tosiek śpi u siebie w pokoju, a ja cały czas leżałam obok ciebie, ale jak się obudziłam i zobaczyłam cię takiego czerwonego- uśmiechnęła się.
-Julia, sądzę, że lepiej będzie, jak pójdziesz do salonu.
-A nie będzie ci mnie brakować?
-No trochę, ale dziecko jest teraz najważniejsze- uśmiechnął się do niej. Chciał ją pocałować, ale wolał się powstrzymać. Julia udała się w stronę, ale po chwili się i zatrzymała.
-Chwila, dlaczego ja mam spać w salonie?- zapytała z żartem.
-Jak chcesz to mogę ja pójść- powiedział i zaczął się podnosić z łóżka.
-Przecież wiesz, że żartowałam- Julia puściła mu oczko i całusa i poszła do salonu. Oboje szybko usnęli i spali tak do rana.

No to skończyłam. Kolejne opowiadanie zacznę pisać, jak skończę pisać wpis na bloga o Monice i o siostrach.

8 komentarzy:

  1. Ja nie mogę padam. .. dostałam zawału... całe szczęście to był tylko koszmar
    juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    życzę weny I pozdrawiam
    Olka ♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ty chcesz.żebym ja padła.na zawał??
    Takie straszne opowiadania mi tu piszesz!! :D
    A tak na serio to super opowiadanie :D
    Pozdrawiam,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planowałam tego, że ktoś dostanie zawału.
      No ale w końcu okazało się, że to koszmar.
      Dziękuję, ja również pozdrawiam,
      Karola

      Usuń
  3. Oejku ja już też prawie miała 39 stopni jak czytałam to opowiadanie. Super pomysł Wstaw jak najszybciej możesz opowiadanie o Monice bo się już nie mogę doczekać..

    OdpowiedzUsuń
  4. Oejku ja już też prawie miała 39 stopni jak czytałam to opowiadanie. Super pomysł Wstaw jak najszybciej możesz opowiadanie o Monice bo się już nie mogę doczekać..

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie czytam i czytam, a tu nagle Tosiek umiera... Poryczałam się... A ty mi gadasz, że to sen. Nie no, chcesz chyba, żebym się zapłakała na śmierć.
    Jeju, ale rozdział super napisany, inaczej bym nie ryczała.
    Pozdrawiam
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzwoń po karetkę jak masz zamiar pisać takie opowiadania ;). A tak serio to był super.
    Pozdrawiam i życzę weny Olivka :).

    OdpowiedzUsuń